Nie tak dawno temu musiałem skorzystać z samochodu zastępczego. Wypożyczalnia podstawiła mi aktualną generację BMW 320i Touring. Pod maską miała dwulitrową, czterocylindrową benzynę o mocy 193 KM. Spędziłem z nią dziesięć dni, pojechałem do Wilna i z powrotem. Pomyślałem, że tak naprawdę to mogłoby być jedyne auto, jakiego potrzebuję. Ja: czasem fotografujący, czasem zaopatrujący kawiarnię, czasem mający urlop mężczyzna w średnim wieku. Prowadziła się świetne, komfort oferowała raczej sportowy, była wystarczająco praktyczna. Zazwyczaj jeżdżę SUV-em, więc „trójka” wydawała się na początku bardzo niska. Ja lubię niskie samochody i szybko uznałem wysokość pozycji siedzącej za wyjściową. Po zwrocie BMW do wypożyczalni i odbiorze Kodiaqa czułem się, jakbym jechał traktorem. Od tego czasu rozglądam się po ulicach i Internecie w poszukiwaniu interesujących kombi. Na dodatek w motoryzacyjnym świecie jest w ostatnich tygodniach spory ruch wokół estate’ów, wagon’ów i touring’ów, więc postanowiłem im poświęcić to wydanie Niedzielnego Kierowcy.
Premiera
W pierwszej połowie lutego miały miejsce trzy ciekawe premiery: nowego kombi, wersji specjalnej bardzo pożądanego kombi i liftingu elektrycznego sportowego kombi.
Nowym jest BMW serii 5 Touring. Auto zarówno w wersji spalinowej, jak i elektrycznej ujrzało światło na początku lutego. Na razie silników jest niewiele, ale pewnie motor z zapowiedzianej już M5-tki (również touring), obok silnika z 540d będą bazą dla nowych modeli Alpiny B5 i D5. Tak właśnie było z poprzednią generacją serii 5. Co do wyglądu… no cóż… (piszę „no cóż” ponownie w kontekście stylistyki nowych modeli BMW), nie ujmuje mnie tak jak stylistyka generacji G30/G31. Różnice w wymiarach są niewielkie, ale przez to na przykład, że światła są w poprzedniku stosunkowo duże, to całe auto jest wizualnie mniejsze, co w mojej ocenie, jest zaletą. Nowa generacja sprawia wrażenie większej i cięższej.
We wnętrzu króluje panoramiczny układ dwóch ekranów, który nie jest nawet taki zły, a ciemne, minimalistyczne wzornictwo systemu komputerowego jest jednym z bardziej eleganckich, jakie widziałem. Żałuję tylko, że w nowych beemkach nie można wyświetlić zegarów w tradycyjnej, kolistej formie. To tylko linijka kodu, a myślę, że tysiące fanów marki na całym świecie miałoby wiecznie przyklejony uśmiech do twarzy, gdyby prędkość i obroty wyświetlały im cyfrowe wersje zegarów na przykład z M5 e39. W zaprezentowanych już wersjach nie ma też innej, wspaniałej rzeczy z poprzednich generacji: idealnie okrągłej kierownicy…
Audi zaprezentowało limitowaną edycję RS6 – GT. Limitowany do 660 sztuk Avant jest pewnie próbą podbicia sprzedaży niemłodej już generacji C8 – wersja RS6 zadebiutowała w 2019 roku. Premiera zaplanowana została na 6 lutego i podejrzewam, że miała odwrócić uwagę mediów od opisanego powyżej BMW, który zadebiutował dzień później.
RS6 GT charakteryzują dodatki z karbonu, nowy zderzak, większy spojler na tylnej klapie, monstrualne felgi i malowanie będące nawiązaniem do wyścigów w serii IMSA. Całość wygląda bardzo dramatycznie i, pomijając koła, bardzo podobnie do konceptu GTO z 2020 roku. Oba natomiast są hołdem dla Audi 90 IMSA GTO z 1989 roku.
W latach osiemdziesiątych Audi z dużym powodzeniem startowało rajdach samochodowych i model S1 Quattro zgarnął dwa tytułu przed zamknięciem grupy B w 1986 roku. Równolegle do startów w rajdach Audi Sport świetnie sobie radziło sobie w Pikes Peak International Hill Climb, wygrywając 5 edycji z rzędu (1982–1987). W 1988 model 200 Quattro wystartował w serii Trans-Am, by po roku przejść do IMSA GTO. W tej serii panowała luźniejsza regulaminowa atmosfera i między innymi nie buło ograniczeń w stosowaniu napędu na obie osie (co zostało zabronione w serii Trans-Am). Pod maskę samochodu trafiła ostatnia iteracja pięciocylindrowego silnika R5 turbo, wcześniej stosowanego w rajdach i podjazdach Pikes Peak. Sezon w IMSA można uznać za udany – drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, trzecie i czwarte wśród kierowców. Do zdominowania całej serii zabrakło niewiele, ale Audi nie wystartowało na torach Daytona i Sebring.
W listopadzie 2023 Porsche ogłosiło, że Panamera Sport Turismo znika z rynku, a uzasadnieniem były zbyt małe różnice między nią a zwykłą Panamerą. Różnica w pojemności bagażnika to jedynie 25 litrów (na korzyść kombi) a sama pokrywa „limuzyny” unosi się wraz z szybą, więc argument o większym otworze do załadunku również odpadł. Ten argument ma zastosowanie wobec elektrycznego kuzynostwa i Taycan Cross i Sport Turismo ma zarówno większą pojemność bagażnika (o 39 litrów), jak i bardziej praktyczną klapę (w zwykłym Taycanie klapa nie podnosi się z szybą). Porsche pokazało odświeżone Taycan’y, wśród nich Cross i Sport Turismo. Oczywiście w tym samym terminie co BMW 5-tkę.
Pożegnanie
Po siedemnastu latach produkcji Mini żegna się z Clubmanem. To minikombi było dla mnie najciekawszym samochodem spośród wszystkich modeli tego producenta.
Współczesna odmiana (R55) zadebiutowała w 2007 roku i bazowała na drugiej generacji Mini Hatch. Co ciekawe ta generacja jest sklasyfikowana jako 5-drzwiowa, mimo że ocena wzrokowa profilu auta sugeruje coś innego. Po stronie kierowcy znajduje się jedna para drzwi jak w hatchbacku. Po drugiej stronie znajdziemy wizualnie symetryczną konstrukcję, ale tak naprawdę są to podwójne, dzielone drzwi. Dostęp do tylnej kanapy ułatwiają „clubdoor” otwierane pod wiatr. Dwoje ostatnich drzwi to oczywiście klapa bagażnika podzielona na pół i otwierana na boki.
Rynek woli niestety wyższe auta a jakaś niewidzialna i niezrozumiała siła, elektryczne. Miejsce zwolnione przez linię produkcyjną Clubmana zajmie nowa, mająca produkować Acemana – elektrycznego crossovera.
Idealne auto dla piekarza
W 2023 roku BMW zaprezentowało prototyp kombi, który poruszył wiele motoryzacyjnych serc – bazujący na Z4, Concept Touring Coupé. Nie jest to pierwsze podejście Bawarczyków do takiej formy sportowego samochodu. W 1997 roku zadebiutowało Z3 Coupé, które dorobiło się również silnika z M3 E36. To oparte na najnowszej generacji Z4 (G29) prezentuje się bardzo dynamicznie i raczej nie odziedziczy po pradziadku prześmiewczego przydomka „Clown’s Shoe”. Mimo peanów na jego temat, na razie pozostaje w fazie konceptu.
Kombi oparte na dwudrzwiowym coupé nie jest niczym nowym. Za jeden z pierwszych sportowych samochodów w wersji „shooting brake” uznawany jest Chevrolet Nomad z 1955 roku. Ta kategoria gromadzi w sobie samochody o sportowym zacięciu. Podkategorią są kombiaki oparte na coupé lub roadsterach, zwane „breadvanami”. Tu można znaleźć ciekawe zestawienie dziewięciu ciekawych konstrukcji.
I cóż, że ze Szwecji?
Żaden producent samochodów nie jest tak utożsamiany z pojęciem „estate” jak Volvo. Począwszy od modelu Duett z 1953, przez Amazona, nieprawdopodobnie pięknego breadvana 1800ES, na XC70 kończąc. Kiedy myślę „Volvo”, widzę prostopadłościan na kołach. Najbardziej ikoniczna jest chyba 240-tka – samochód dla przeciętnego szweda, kwintesencja lagom. Ciekawą odmianą było 245T, znane też jako „transfer”. Wydłużony rozstaw osi, trzeci rząd siedzeń i podwyższony standard wykończenia miał za zadanie umilać transfery pasażerów na lotniskach.
Ostatnim egzemplarzem, jaki zjechał z linii produkcyjnej w 1993 roku, był zbudowany ku uciesze pracowników „Krótki Termin Realizacji” (od szwedzkiego Korta Ledtider). Poza dużą przestrzenią ładunkową miał pewnie małą średnicę skrętu. Idealne na ciasne parkingi pod Ikeą.
Motorsport
Bardzo często inwestycje w sport motorowy mają na celu zmianę nudziarskiego wizerunku i ściągnięcie uwagi entuzjastów motoryzacji i potencjalnych młodszych klientów. Volvo również postanowiło udowodnić, że nudne pudełka na kołach mogą pokazać pazur i w sezonie 1994 dołączyło do British Touring Car Championship. Zamiast zrobić to, co inni i wystawić sedana, ktoś (pewnie z działu marketingu) zasugerował kombi – esencję szwedzkiej marki.
Od razu było wiadomo, że niezależnie od rezultatu, będzie o takim samochodzie głośno. Cicho było za to przed premierą, o wyborze samochodu zdolnego do przewozu zawartości całego mieszkania nie wiedzieli nawet kierowcy! Przygotowanie zlecono dawnemu konkurentowi – teraz sojusznikowi, stajni TWR. Pod maską znalazł się pięciocylindrowy silnik, który po usunięciu niedozwolonego w BTCC turbo, został wciśnięty dalej za przednią oś i niżej względem regularnego auta. Rozkład masy się polepszył, ale palącym problemem pozostawała niska moc układu. Inżynierowie TWR bardzo dokładnie przeczytali regulamin i wprowadzili szereg zniuansowanych zmian, które podniosły moc, nie łamiąc obowiązujących zasad (protesty od konkurencji wpływały niemal po każdym wyścigu). Mimo że sezon nie był porywający dla żadnego z kierowców, a zespół zajął ósme miejsce w klasyfikacji konstruktorów, o żadnym samochodzie nie mówiło się tyle, co o szwedzkim kombi.
Na deser wideo z Donut Media z najbardziej szalonymi kombi w historii.
Retro
Ostatnim rozdziałem tego wydania Niedzielnego Kierowcy będzie historia pewnego Młota z Affalterbach. W latach osiemdziesiątych AMG było jeszcze niezależnym tunerem Mercedesów, a premiera modelu W124 okazała się przełomowa. W 1986 światło dzienne ujrzał „The Hammer” i miał spełnić ambicję założycieli AMG – przekroczyć granicę 300 km/h. Road and Track okrzyknął go najbardziej ekscytującym ówczesnym samochodem. Powstał też Hammer Wagon i historię jednego z egzemplarzy można obejrzeć na kapitalnym kanale Petrolicious.
Aktywność na tym kanale jakiś czas temu wygasła, ale na stronie głównej wisi zapowiedź powrotu w tym miesiącu. Trzymam kciuki!
Dziękuję za uwagę i zapraszam do zapisania się na listę subskrybentów. Zachęcam również do wsparcia na portalu Buy Me a Coffee i Patronite. Zebrane środki przeznaczone będą na rozwój magazynu Heel and Toe i docelowo mają umożliwić pełną koncentrację na projekcie. W serwisie Buy Me a Coffee ruszyła sprzedaż zdjęć z testowanymi samochodami. Są to kolekcjonerskie wydruki w numerowanych seriach, na archiwalnych papierach. Jeśli wybór jest za mały, zapraszam na moją stronę, można wybrać dowolny kadr.
Posiadasz wyjątkowy samochód? Chętnie go sfotografuję i opiszę!
Do następnego!